Chociaż jak sama Pani Profesor przyznaje, ciężko dziś o autorytety, to jednak rozmawiając z Nią czuliśmy, że wie ona, o czym mówi. Dziekan Wydziału Nauk o Zdrowiu Śląskiego Uniwersytetu Medycznego w Katowicach, Kierownik Katedry Zdrowia Kobiety, Zakładu Profilaktyki Chorób Kobiecych i Seksuologii, Profesor Doktor Habilitowana, przewodnicząca dwóch sekcji w Polskim Towarzystwie Ginekologicznym - tytułów nie brakuje. Z prof. dr hab. Violettą Szczypulec - Plintą rozmawiamy o akcji Wąsopad i męskiej profilaktyce nowotworowej. Dziś prezentujemy pierwszą część wywiadu.
Do tej pory niemal wszystkie kampanie dotyczące profilaktyki
nowotworowej skierowane były do kobiet. Mówiono o raku piersi, raku szyjki
macicy. Tymczasem a sto tysięcy osób aż 50 mężczyzn więcej zabiją nowotwory.
Faktycznie, przyszedł czas, kiedy zajmujemy się zdrowiem mężczyzn,
p dużych kampaniach poświęconych
kobietom. Kampanii dotyczących zdrowia mężczyzn było mniej zdecydowanie. Teraz
wreszcie pojawiają się takie dotyczące spraw urologicznych, życia seksualnego.
Wynika to też po części z tego, że pod względem umieralności
rak prostaty jest drugim nowotworem w Polsce po raku płuca. Przyszedł taki
czas, że coraz więcej mężczyzn ma nie tylko zdiagnozowaną chorobę nowotworową,
ale z powodu niej poddaje się zabiegom operacyjnym. Nie wszystkie niestety
kończą się długim i radosnym życiem w wieku późnym.
Jak więc powinna wyglądać taka modelowa kampania dla
mężczyzn? Nie chcemy odsuwać kobiet na boczny tor, ale doprowadzić do swoistego
równouprawnienia w sferze, w której mężczyźni i ich wiedza pozostają
zaniedbane.
Przyszedł czas, żeby nie myśleć tylko o tym, że ma być
kampania dla kobiety „ucieczka przed rakiem”, czy kampania tylko dla mężczyzny.
Powinniśmy myśleć w kontekście kampanii dla całej rodziny. Przecież jeżeli
połączymy zdrowie rodziny, takiej pojętej szeroko, to nie tylko będziemy mówić
o zdrowiu kobiet, ale pojawia nam się tutaj ten najmocniejszy człon, czyli
mężczyzna, bo to ma być podpora rodziny. Chociaż ja się uśmiecham zawsze, bo
twierdzę, że to kobieta jest tym najważniejszym elementem trzymającym i
scalającym rodzinę.
Dbajmy więc o wszystkich za jednym podejściem? My proponujemy,
aby kobiety zabierały mężczyzn na badania ze sobą – one do jednego gabinetu,
panowie do drugiego…
A jeżeli jest zdrowa rodzina, to zajmujemy się już całą
kampanią zdrowotną dla dzieci. Tych też jest bardzo dużo – zdrowe nogi, zęby,
proste kręgosłupy. Wracający stomatolog. Dobrze też, że Wasza kampania zwraca
się do mężczyzn i kobiet, żeby edukowali dzieci od samego początku.
To prawda – chcielibyśmy, żeby nie tylko dziewczynki
wiedziały, że mają chodzić regularnie do lekarza, ale także chłopcy mieli
świadomość, że trzeba dbać o swoje narządy płciowe. Przede wszystkim więc,
edukacja.
Standardy postępowania terapeutycznego, zdrowotnego czy
profilaktycznego u mężczyzn są już na świecie mniej więcej wypracowane. Wiemy
już, na co umierają mężczyźni, wiemy, że żyją 8-10 lat krócej niż kobiety. W
związku z tym ten czas na dbanie o naszych partnerów nam się skrócił. Musimy
jeszcze bardziej pomyśleć o ich zdrowiu.
To dokąd mamy tych mężczyzn kierować? Gdzie powinni się
badać? Kobieta doskonale wie, od małego, jaki lekarz jest jej właściwy.
A dlaczego nie miałoby być tak, że kobieta raz w roku –
ginekolog, a mężczyzna raz w roku – lekarz rodzinny, urolog. To jest takie
jeszcze u nas w Polsce kontrowersyjne. Ja sobie wyobrażam tak, że od 50 roku
życia co roku robimy badania, badania krwi, przesiewowe. Kiedy jesteśmy młodsi
także, lekarz rodzinny ma dokładnie zebrany wywiad środowiskowy, wie, że w
rodzinie było zachorowanie u raka prostaty u brata czy ojca, kogoś bliskiego,
co zwiększa ryzyko. Mamy te czynniki ryzyka, potrafimy pytać.
Tylko, że mężczyzna będąc na wizycie u lekarza często woli
przemilczeć niektóre sprawy.
My lekarze też się wielu rzeczy uczymy – uczymy studentów,
jak zapytać, jakim strumieniem moczu pan siusia, czy ma pan problemy z
kontaktami seksualnymi, czy jest problem ze wzwodem. Tutaj też mówimy coraz
głośniej na tematy, które 10-15 lat temu
były tematami tabu i nikt ich w ogóle nie poruszał.
Przecież temat życia seksualnego był tematem zakrywanym
kołdrą w domu, a seks najlepszy był u sąsiadów. Dzisiaj mówimy otwarcie, jeżeli
nasz partner ma problemy seksualne. Zaczyna być naturalne to, że pacjentki
zgłaszające się do mnie, jako do ginekologa, pytają się, „przepraszam, pani
doktor, mam takie pytanie, bo chodzi o męża”. I ja od razu wiem, po dwóch
pytaniach, czy jest to problem, który kierujemy do seksuologa, czy jest to
problem, który kierujemy do urologa.
Mimo wszystko jednak lepiej byłoby, żeby mężczyźni mogli
dotrzeć do lekarza bezpośrednio, nie opierając się wyłącznie na tym, że skryją
się ze swoim wstydem za parawanem, a partnerka wszystko opowie.
Pierwszym lekarzem kontaktowym powinien być lekarz rodzinny.
On powinien zrobić badanie per rectum, niebolesne badanie oceniające wielkość
gruczołu krokowego. Tego studentów uczymy na zajęciach. Dopiero lekarz rodzinny
powinien kierować do lekarza urologa, a w zasadzie, takiego lekarza, który
łączy w sobie urologię z onkologią, czyli już w podejrzanym momencie, kiedy
wzrasta PSA, gruczoł krokowy jest powiększony, to powinien być to specjalista
urolog, który poprowadzi nam dalej pacjenta.
Kolejna część wywiadu z Panią Profesor już w piątek na naszym blogu. Zajrzyj także pod ten link i pomóż nam w naszej kampanii Wąsopad pokazać nową twarz męskiego zdrowia.
0 komentarze:
Prześlij komentarz
Wszystkie komentarze są prywatnymi opiniami umieszczających je osób.
Prosimy, zachowuj się jak dama / dżentelmen. Nawet, jeśli coś Ci się nie podoba - zachowaj spokój i kulturę (-: