Jak już wspominałem, w ubiegłym tygodniu brałem udział jako sędzia w grze miejskiej organizowanej przez Stowarzyszenie IKS na wniosek Urzędu Wojewódzkiego w Katowicach. Gra pod tytułem "Bezpieczeństwo bez barier" była częścią kampanii "Pełnosprawne bezpieczeństwo", a jej idea mocno wpisywała się w to, w co wierzymy jako Fundacja. O tym, jak cała akcja była odbierana przez bezpośrednio zainteresowanych - tj. przez urzędników, postaram się napisać jeszcze w tym tygodniu.

Na pewno można byłoby tutaj zostawić pole do popisu specjalistom, którzy przeanalizowaliby to zjawisko, mnie jednak interesuje coś zgoła innego: zastanawiałem się bowiem, czy zgodziłbym się na udział w tej grze jako uczestnik, a nie jako sędzia.
I tutaj pojawia się pewien problem: otóż ja zdaję sobie sprawę z tego, jak koszmarnie trudne jest przemieszczanie się po mieście, kiedy ma się ograniczoną sprawność ruchową. Pamiętam, jak mój dobry przyjaciel po poważnej kontuzji kolana poruszał się o kulach i jak wielką trudność mu to sprawiało - na przykład wciąganie się codziennie po schodach w warszawskich przejściach podziemnych, nie czekając na windę. O ile więc trudniejsze musi być poruszanie się na wózku po rozkopanych Katowicach, które są dość "pagórkowatym" miastem - mówię z punktu widzenia rowerzysty.
Nie to jednak jest dla mnie najbardziej przerażające - tak, to właściwie słowo. Ponieważ znaczna część moich najmłodszych lat to walka z utratą wzroku, bardzo obawiam się sytuacji, w której nie widziałbym, co się wokół mnie dzieje. Na co wpadam, kogo mijam, gdzie tak naprawdę jestem - słowem, myśl o tym, że ktoś mógłby zasłonić mi oczy i puścić mnie przez katowicki dworzec napawa mnie lękiem. Jest to jedna z rzeczy, których nie chciałbym doświadczyć, nawet w ramach wcielania się w rolę (celowo nie używam słowa "udawanie", bo zdecydowanie bliżej mu do zabawy niż tym zadaniom, które mieli przed sobą uczestnicy gry).
Mówiąc w wielkim skrócie, ja, jako osoba która ma za sobą odrobinę więcej doświadczeń niż uczestnicy "Bezpieczeństwa bez barier" miałbym pewne opory, żeby wziąć w tej grze udział. Zdaję sobie jednak sprawę z tego, że są one bardzo niewielkie w porównaniu do tego, jak reagowali ludzie widząc, co robią kolejne drużyny przygotowując się do zadań. Na dworcu przygotowywaliśmy uczestników w hallu głównym, gdzie na posterunku czekali na nas ludzie z Regionalnego Centrum Wolontariatu w Katowicach, opiekunowie tego zadania. Nikt nie podszedł do nas zapytać, co się właściwie dzieje, co to za akcja, etc. Ludzie przechodzili albo obojętnie, albo z mieszanką zdziwienia i niechęci na twarzy. Bo czemu ktoś miałby chcieć zasłonić sobie oczy i próbować w ten sposób przejść przez dworzec? Albo czemu ta dziewczyna pcha sobie zatyczki do uszu?

Czemu są wśród nas ludzie, którzy nie widzą tego, że osoby niepełnosprawne codziennie "muszą robić z siebie kretyna" wychodząc na ulicę i dosłownie "walcząc z rzeczywistością"? Ostatnio stałem na światłach za człowiekiem, który trąbił na niewidomego, który powoli przechodził przez jezdnię i był jeszcze na pasach, kiedy dla samochodów zapaliła się zielona strzałka. Takie sytuacje w ogóle nie powinny mieć miejsca - i nie mówię już tutaj o empatii czy jakimkolwiek zrozumieniu, ale chociaż o takcie i odrobinie kultury osobistej.


Wszystkie zdjęcia z tej akcji zrobione przeze mnie możecie znaleźć w naszej galerii na Tumblr. Tam umieszczamy także - nie rzadko na bieżąco - zdjęcia robione w czasie naszych akcji.
0 komentarze:
Prześlij komentarz
Wszystkie komentarze są prywatnymi opiniami umieszczających je osób.
Prosimy, zachowuj się jak dama / dżentelmen. Nawet, jeśli coś Ci się nie podoba - zachowaj spokój i kulturę (-: