Uprzejmie proszę – ręka do góry, kto ma prawo jazdy, a nie
wie, co oznacza aquaplaning. Znany również jako hydroplaning. Albo
akwaplanacja. Tego się obawiałem… Często jeżdżę z moją znajomą, która, moim
zdaniem, jest dużo lepszym kierowcą ode mnie. Jeździ samochodem bez
wspomagania, z manualną skrzynią biegów, a mimo to bez obrotomierza. Świetnie
sobie radzi, jeździ pewnie, bezpiecznie i zdecydowanie. Polecam ją jako
kierowcę każdemu. O aquaplaningu nie ma pojęcia.
A tymczasem aquaplaning zabija. Serio. Jest to jedno z
takich „niewidzialnych” zagrożeń, które może odebrać nam życie, a mimo to nie
uczymy się o nim na kursie na prawo jazdy, nie ma go w pytaniach testowych i
nie wspominają o nim instruktorzy.
Spieszę zatem z wyjaśnieniem, o co chodzi. Do aquaplaningu
potrzebna nam jest opona samochodowa lub szeroka opona motocyklowa (taka z
szeroką, płaską powierzchnią styku z podłożem, rzadko spotykana tak naprawdę
poza customowymi chopperami) oraz mokra nawierzchnia. Najlepiej z koleiną.
W standardowej sytuacji wjeżdżamy w kałużę, woda dostaje się
w rowki opony, ale jej wystające fragmenty nadal stykają się z asfaltem. Woda
tryska spod koła, jedziemy dalej.

Kiedy mamy koleinę, a w niej dużo wody, inną bardzo
głęboką kałużę, a do tego „łysą” oponę z płytkimi rowkami bieżnika dochodzi do
tego, że woda nie ma dokąd się dostać (za mało miejsca w rowkach) i zostaje pod
oponą. Wówczas auto ślizga nam się po wodzie, która nie ma dokąd uciec i koło
traci jakąkolwiek przyczepność z asfaltem.
Im szybciej jedziemy, tym mniejsza szansa, że damy wodzie
uciec spod opony i dopuścimy gumę do asfaltu. Im głębsza kałuża lub koleina, tym
większa szansa, że część wody zostanie nam, mimo ciężaru auta, pod oponą i nie
pozwoli złapać przyczepności. Im płytsze rowki, a więc bardziej zaniedbana
opona, tym mniej miejsca woda ma na ucieczkę spod gumy i tym więcej oddziela
nam oponę od asfaltu, powodując ślizganie się.
Co to oznacza? Spróbujcie zimą przebiec się po chodniku,
jedną nogą biegnąc po zamarzniętej kałuży. Albo lepiej nie próbujcie, bo
stracicie zęby, połamiecie ręce, etc – nie mówcie, że nie ostrzegałem. To samo
dzieje się z Waszym samochodem, kiedy łapiecie wodę między asfalt a oponę.

Kojarzycie te sytuacje, kiedy ulica jest krzywa i woda
zalega przy krawężniku? Jadąc samochodem nagle czujecie ściąganie, kiedy wpadacie
na taką wielką kałużę. To jest właśnie aquaplaning. Im szybciej jedziecie, tym
większa szansa, że opona, która się „poślizgnęła” skręci w niewłaściwym
kierunku i wpadniecie na chodnik, wykonacie obrót albo inną nieprzyjemną
historię. Hamowanie w warunkach aquaplaningu to odpowiednik hamowania na lodzie
– samochód zachowuje się chaotycznie do momentu, kiedy nie złapie
przyczepności, a to jest również niebezpieczne, bo nagłe odzyskanie kontroli
może Was wziąć przez zaskoczenie i kiedy będziecie kontrowali, nagle auto
wpadnie Wam na przeciwległy pas.
Jaki z tego wszystkiego morał?
- Należy dbać o opony i o to, żeby bieżnik miał
odpowiednią głębokość. To wpływa na wszystko, od hamowania po aquaplaning
właśnie, więc w znacznym stopniu – na to, czy wrócicie po pracy do domu w
jednym kawałku.
- Lepiej dla zabawy nie wpadać szybko w kałuże,
żeby wzbudzać pióropusze wody, bo może to Was kosztować utratę przyczepności.
- Trzeba uważać podczas przejeżdżania przez
koleiny – tworzą się one zwłaszcza przy skrzyżowaniach, gdzie skutki „bączka”
czy jakiejkolwiek innej utraty kontroli nad autem są wyjątkowo opłakane.
- Lepiej w deszczu nie szarżować – wydłużona droga hamowania
na śliskiej nawierzchni, aquaplaning i zmniejszona widoczność to makabryczny
koktajl o fatalnych konsekwencjach.
Przydała Ci się ta wiedza? Obserwuj nas na
Facebook i
Google+ i regularnie zaglądaj na naszego bloga. Porady dla kierowców przystępnym językiem, podane prosto i na przykładach - oto, co tutaj robimy!
Naprawdę świetnie napisane. Pozdrawiam.
OdpowiedzUsuń