
Dlaczego właściwie piszę o tym samochodzie? Głównie ze względu na kwestie związane z bezpieczeństwem - to auto jest nie tylko bezpieczne, ale i mało inwazyjne. Miałem okazję prowadzić w życiu kilka samochodów, których producenci szczycili się niesamowitymi rozwiązaniami w kwestiach bezpieczeństwa, ale jazda nimi była naprawdę irytująca - co chwila bowiem auto dbało o to, żebym czasem nie zrobił czegoś, co mogłoby potencjalnie być dla mnie szkodliwe. Tymczasem BMW 3 GT jest przede wszystkim bardzo fajnym samochodem sportowym rodzinnym. To jedno z tych aut, nad którymi zastanawiałbym się, gdybym musiał kupić samochód do wożenia dzieci do przedszkola, a małżonka wymagałaby ode mnie samochodu z dużym bagażnikiem i ekonomicznym silnikiem, podczas gdy ja chciałbym mieć coś o sportowym zacięciu.
Oj, wierzcie mi, zacięcie, to mało powiedziane. Do jazdy dostałem wersję z benzynowym, dwulitrowym silnikiem z turbosprężarką, który wkręcając się na ponad 6000 obrotów na minutę generuje 184 konie mechaniczne. Dwusprzęgłowa, ośmiostopniowa, automatyczna skrzynia biegów ma możliwość sekwencyjnego zmieniania przełożeń (a jest także wersja z łopatkami przy kierownicy) i pozwala na bardzo płynne przyspieszanie. Setkę mamy na budziku poniżej 8s, a maksymalnie możemy rozwinąć 230km/h - prędkość limitowana elektronicznie.

Mimo rozmiarów auto prowadzi się bardzo pewnie - sprawia wrażenie dużo mniejszego samochodu, kiedy siedzi się za jego kierownicą. A ta ma bardzo sportowy charakter - jest gruba, niezbyt duża i pokryta elegancką skórą. A skoro już jesteśmy przy wnętrzu muszę powiedzieć, że jest naprawdę luksusowo wykończone - nawet przeszycia na skórze mówią nam, że siedzimy w samochodzie, który został zrobiony bardzo starannie i zaprojektowany przez kogoś, kto doskonale wiedział, co robi. W wielkim skrócie - BMW 3GT naprawdę wzbudza zaufanie.
No właśnie - miało być o bezpieczeństwie. Po pierwsze - auto ma tylny napęd. Nie lękajcie się jednak, jest doskonale wyważone (niemalże idealnie 50:50) i ma świetny system kontroli trakcji. Do tego szerokie opony i fotele z trzymaniem bocznym - lecąc w zakręcie na DTŚ na granicy ograniczenia prędkości (a być może momentami nawet odrobinę szybciej) w ogóle nie ma się wrażenia, że za chwilę spotka nas coś złego - auto jedzie jak po sznurku, pewnie trzyma się nawierzchni, a przy tym pewnie trzyma kierowcę i pasażera - nie ma mowy o ślizganiu się tyłkiem po skórzanych siedzeniach, kiedy siła odśrodkowa chce nas przykleić do szyby.
O ile w samochodach innych marek okrutnie denerwuje mnie asystent podpowiadający, czy czasem nie zjechaliśmy z pasa ruchu, o tyle w "trójce" wszystko jest zrobione tak, że w ogóle nie razi. Widać odpowiednią kontrolkę - ale nie pochłania ona całej uwagi kierowcy. Nie krzyczy z przerażeniem "o matko, jedziesz kołem po pasie, a teraz, o nie, jest jeszcze gorzej, przejechałeś go, przestań, panika!" Nie zabrania także manewru - auto "obserwuje" otoczenie przez kamery, radary, czujniki i masę innej elektroniki, żeby odpowiedzieć sobie na pytanie, jak duże jest zagrożenie.
To samo dotyczy asystenta martwej strefy - lusterko daje nam delikatnie znać, a jeżeli mimo wszystko kontynuujemy manewr kierownica zacznie lekko drgać, jak telefon komórkowy w kieszeni. Wszystkie bodźce do kierowcy są wysłane, ale żaden z nich nie jest nachalny ani rozpraszający. Dopiero, kiedy próbujemy komuś wjechać pod koła, albo mamy motocyklistę w martwej strefie, któremu moglibyśmy zrobić krzywdę, auto samo podejmie decyzję, co należy teraz zrobić i wykona krótki manewr - nic jednak nie odbiera nam kontroli nad samochodem - nie ma takich sytuacji, w której czulibyśmy się bezradni, bo auto zrobiło coś za nas. Przypomina to raczej ten moment, kiedy wjedziemy kołami w koleinę i kierownica obróci nam się sama. Całe szczęście nie miałem możliwości sprawdzić, jak to jest w praktyce - o wszystkich typach takich ekstremalnych manewrów opowiedział mi pracownik BMW, z którym odbywałem jazdę.

Oczywiście możemy używać także ogranicznika prędkości, który zredukuje za nas prędkość. W mieście możemy także kazać śledzić jadący przed nami samochód - "trójka" będzie za nim podążać, przyspieszać, zatrzymywać się i korygować tor jazdy.
Nadal nie polecam jednak pisania SMSów jadąc w takim "inteligentnym samochodzie" - możemy je dyktować, tak samo zresztą jak maile i komputer pokładowy bardzo sprawnie nam je napisze. Auto jest zresztą na stałe podłączone do sieci, która działa we wszystkich krajach UE - możemy przeglądać dzięki niemu nawet strony internetowe na ekranie nawigacji, który ma rozmiary panoramicznego tabletu.
Za wszystko odpowiada system ConnectedDrive, który nie tylko pozwoli nam kontaktować się ze światem, ale także może ocalić nam życie. W przypadku kolizji komputer pokładowy będzie wiedział, z jaką siłą podróżowaliśmy, w co uderzyliśmy, czy dachowaliśmy, oraz ile osób jechało samochodem - następnie wyśle informację do całodobowego centrum BMW, które znając naszą lokalizację (dzięki GPS) będzie mogło powiadomić wszystkie służby co do charakteru i skutków wypadku.
Samo auto potrafi zresztą przewidzieć, kiedy w coś uderzymy - jak już wspomniałem samochód rozgląda się dookoła i kiedy zorientuje się, że zderzenie jest nieuniknione zamknie wszystkie okna i zacznie hamować. Nawet po zderzeniu zablokuje nam hamulce, co pozwala uniknąć kolejnej kolizji. Mnóstwo poduszek powietrznych, strefy przenoszące naprężenia, strefy zgniotu czy przód samochodu, który odkształci się tak, by zrobić jak najmniej krzywdy pieszemu, który wejdzie nam pod koła - to rzeczy, których nie widać, ale które również imponują w nowym BMW 3 GT.

A skoro o widoczności mowa - biksenonowe reflektory adaptacyjne są naprawdę doskonałe w tym aucie. Same dostosowują natężenie światła, by nie oślepiać innych kierowców. Poruszają się, aby oświetlać nam zakręty, zmienią także swoje położenie, kiedy będziemy jechali za innym samochodem, żeby nie świecić mu w lusterka i tylną szybę. Ten patent powinny mieć wszystkie samochody, zwłaszcza, kiedy ktoś ładuje sobie autko na weekend po dach, to osiada na tylnej osi, a światła walą jadącym z naprzeciwka prosto po oczach. Koniec z pokrętłem regulującym wysokość świateł - nasza "trójka" zrobi to za nas sama.

Z drugiej strony auto jest bardzo, ale to bardzo dynamiczne. Blisko 200 koni, fantastyczna, szybka jak błyskawica skrzynia biegów, napęd na tył i bardzo dobrze zgrane zawieszenie - to wszystko zachęca, by nim jeździć. Oprócz tego mamy jeszcze kilka trybów jazdy, system odzyskiwania energii z hamowania i tryb EKO, który pokazuje nam, ile kilometrów zaoszczędziliśmy i zachęca nas do zrównoważonej, bardziej oszczędnej jazdy.
Mówiąc w skrócie - przyszłość jest tutaj i wcale nie wciska się na siłę do naszej głowy. Jeżeli chcemy pojeździć trochę bardziej dynamicznie, nie zacznie obrzucać nas stekami kontrolek, które każą nam zwolnić, wysiąść i przeprosić. Wielkie dzięki dla BMW za możliwość pojeżdżenia tym samochodem (za ciastka, sandwiche i sałatkę też!) - myślę, że teraz Wasz ruch, żeby nieco mnie rozpuścić, Mercedes-Benz!
Wszystkie zdjęcia pochodzą ze strony BMW.pl. Nie miałem czasu, żeby pstrykać nic po jeździe, bo zaraz potem porwano mnie, żebym pojeździł sobie nowym modelem X5.
0 komentarze:
Prześlij komentarz
Wszystkie komentarze są prywatnymi opiniami umieszczających je osób.
Prosimy, zachowuj się jak dama / dżentelmen. Nawet, jeśli coś Ci się nie podoba - zachowaj spokój i kulturę (-: