Parę lat temu w jednym z warszawskich serwisów rowerowych
byłem świadkiem sceny, kiedy to pewien staruszek przyprowadził zepsuty rower, a
mocno zmartwiony całą sytuacją pracownik tłumaczył mu, że niestety nie może go
przyjąć, bo taki jest regulamin. Nad punktem przyjmowania sprzętu wisiała
bowiem kartka z napisem „rowerów z marketów nie przyjmujemy na serwis”.
Czy słusznie? W moim mniemaniu tak. I chociaż wiele osób
będzie się ze mną kłócić mówiąc, że przecież rower w markecie jest dużo tańszy
niż w sklepie rowerowym, to jednak zawsze będę twardo obstawiał przy swoim
zdaniu – lepiej nie mieć żadnego roweru, niż jeździć na czymś bez marki, nazwy
i dedykowanego serwisu.
Spójrzcie na to w ten sposób: kupicie jogurt marki
„supermarket”, bo najczęściej robią je te same zakłady, które robią jogurt z
logo jakiejś konkretnej, znanej i reklamowanej marki. Ale z samochodem nie
zrobilibyście już tego samego, prawda? Dlaczego? Większość odpowie pewnie, że
jednak samochód to kwestia bezpieczeństwa, on decyduje o naszym życiu lub
śmierci, a przede wszystkim kupując auto jakiejś znanej marki mamy pewność, że
jeżeli coś się z nim nieszczęśliwego przytrafi, to na pewno znajdziemy do niego
części zamienne i ktoś nam je fachowo naprawi.
No właśnie, ale przecież z rowerami jest dokładnie tak samo.
Dobry rower to kwestia bezpieczeństwa. Jego niezawodność może decydować o
naszym życiu lub śmierci. Jeżeli coś się z nim stanie, nie wyrzucimy go, bo
przecież wydaliśmy na niego pieniądze i chcemy, żeby ktoś go naprawił, albo
chociaż sprzedał nam części zamienne.
Rower z marketu nie gwarantuje nam niczego. Poza tym, że w
żadnym szanującym się serwisie rowerowym nie powiedzą nam niczego poza tym, że
to szmelc i najpewniej nie da się już go naprawić. Czy nie lepiej więc, zamiast
wyrzucić tak naprawdę pieniądze w błoto (w dłuższej perspektywie), nie zainwestować w coś
porządniejszego?
Nawet, jeżeli jest to rower, który kupujecie dla babci, żeby
jeździła do sklepu po warzywa – zaręczam Wam, że prędzej uda Wam się znaleźć
części i doprowadzić do stanu używalności solidny, kilkunastoletni rower (tzw
vintage) jakiejś znanej, niemieckiej czy holenderskiej marki, niż coś, co
kupicie za kilkaset złotych w markecie.
Poza tym firmowe rowery można kupić także przez sieć, albo
zimą, kiedy zmieniana jest kolekcja – na przecenie. Są także polskie marki,
tańsze niż zagraniczne, które robią solidne i tanie rowery, a przy tym mają
serwisy.
Musicie pamiętać, że od sprawności Waszego roweru zależy
bezpieczeństwo Wasze i innych.
A od kasku zależy dokładnie tyle samo.
Po co więc tyle o porządnych rowerach, skoro miało być o
kaskach? Bo kasków nie kupuje się albo wcale, albo bierze się najtańszy z półki
w markecie. A kwestia jest dokładnie taka sama – od niej zależy nasze życie, a
oszczędzanie na bezpieczeństwie naszej czaszki, to oznaka, że ta czaszka w
istocie jest pusta.
Parę lat temu widziałem dość makabryczną kampanię, w której
ludzie z pooranymi głowami, po trepanacjach, patrzyli się tępo z plakatów, na
których umieszczone były cytaty, które wielokrotnie słyszałem na żywo: „nie
będę jeździł w kasku, bo głupio w nim wyglądam”, „bo psuje mi fryzurę”, „bo
jeżdżę tylko do sklepu”.
W tej chwili mamy taki wybór certyfikowanych kasków różnych producentów, że
ciężko nie trafić na coś w swoim guście. A fryzura nie obroni nikogo, kiedy
uderzy go samochód, albo po prostu wpadnie na innego rowerzystę. Kask jest
równie ważnym akcesorium jako rower, a jeżeli już ktoś oszczędza na rowerze –
niech chociaż kask kupi porządny. Z atestem. W internecie jest mnóstwo ofert z kaskami wszelkiej maści, które mają w opisie informację, że posiadają atest taki lub taki. Poczytajcie sobie o tym. To jest piętnaście minut, dzięki którym możecie zdobyć wiedzę o tym, co tak naprawdę działo się na etapie testów z czymś, co ma ocalić Wasz mózg, twarz, oczy.
I naprawdę nie trzeba się na tym znać. Trzeba tylko wybrać
się do najbliższego sklepu rowerowego (nie supermarketu) i uczciwie powiedzieć,
co jest potrzebne. Nikt nie będzie wciskał Wam tzw. full-face’a, jeżeli chcecie
jeździć na holenderce do pracy czy na zajęcia. Sprzedawcy w sklepach rowerowych
nie gryzą i pomogą Wam wybrać najlepszy dla Was kask, a ponieważ większość
występuje w milionie wersji kolorystycznych, dobierzecie sobie coś i do
garnituru, i do dresu.
Większość moich kolegów w sklepach rowerowych prędzej ucieszy się, że przyszedł
do niego zupełny laik, ale rozumiejący, że kask musi być porządny (co nie
zawsze znaczy drogi), niż będą narzekać, że musieli tłumaczyć wszystko od
podstaw. A jeżeli naprawdę się krępujecie, zanim wybierzecie się do sklepu,
poczytajcie fora internetowe czy poradniki w magazynach rowerowych.
Wreszcie, ostatnia sugestia – nie polecam kupowania kasku
bez przymiarki. Nawet, jeżeli jest dobra okazja w internecie i rozmiar wydaje
się być dobry, sprawdźcie najpierw, gdzie można kupić taki kask w okolicy i
załóżcie go sobie na głowę. Jeżeli będzie ok, kupcie go w sklepie lub
przez internet, ale mając pewność, że to jest to, czego Wam potrzeba.
Nie zgadzasz się ze mną? A może chcesz dołożyć swoje trzy
grosze albo wyjaśnić kilka kwestii związanych z kaskami – pisz śmiało na naszym
Facebook, moim Twitterze, albo wyślij nam maila.
Zostań też naszym fanem na Facebook – jeżeli wiemy o kimś,
kto potrzebuje pomocy po wypadku umieszczamy informację właśnie tam. Może
kiedyś pójdziesz oddać dla kogoś krew i uratujesz komuś życie. Kliknięcie łapki
w górę nic Cię nie kosztuje. Dzięki!
0 komentarze:
Prześlij komentarz
Wszystkie komentarze są prywatnymi opiniami umieszczających je osób.
Prosimy, zachowuj się jak dama / dżentelmen. Nawet, jeśli coś Ci się nie podoba - zachowaj spokój i kulturę (-: